preloader
Przejdź do głównej treści

„Popek za życia” vs General Informatics – reportaż

Współpraca General Informatics z Popkiem

Jako firma wykonująca oficjalną stronę internetową dla filmu „Popek za życia” zostaliśmy zaproszeni na premierę filmu do Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Poniżej przedstawiamy szczegółowy reportaż z wyjazdu.

Dla przeważającej większości Polaków środa 18 stycznia nie miała się wyróżniać niczym szczególnym, dla około dwustu osób była jednak dniem wyjątkowym. Od jakiegoś czasu wiadomo było, że w warszawskim Pałacu Kultury i Nauki odbędzie się premierowy pokaz dokumentalnego filmu o życiu jednego z bardziej znanych i jednocześnie kontrowersyjnych artystów, człowieka którego życie stało się już legendą. Obraz nosi tytuł „Popek za życia”, do wspomnianej grupy dwustu osób, dołączyć miało czterech mieszkańców Szczecina. Trzech informatyków i dziennikarz. Radzio i Michał reprezentują General Informatics. Rafał współpracuje z nimi przy bardzo dużym projekcie. Harry zaś żyje z pisania różnych rzeczy dla różnych ludzi i instytucji, ma też jakieś zadanie do wykonania w Warszawie, chociaż nie do końca się orientuje jakie – jeden z twórców filmu, Mateusz Winkiel, szef Mania Studio wspominał ubiegłego wieczoru przez telefon coś o zapowiedzi, czy o kilku słowach ale było późno więc trzeba będzie zaczekać do wieczora, żeby wyprostować tę kwestię. Zresztą o cokolwiek chodzi, zrobi się to i tyle, przecież to Mania. Radzio od razu deklaruje, że jakby co to on też pomoże.

Wstępny plan jest stosunkowo prosty – dotrzeć do Warszawy na czas. Czas jest ważny, nie wypada się spóźnić bo na progu kina Król będzie witać gości osobiście. Ktoś poradził sobie jednak z logistyką, udało się wstać o odpowiedniej porze – chociaż byli tacy, co nie spali w ogóle – znalazł się też samochód, jedna osoba obciążona klątwą minionych melanży została mianowana kierowcą. Co się stanie jeśli w jednym samochodzie pędzącym w kierunku spotkania z jedną z polskich legend znajdzie się trzech informatyków i dziennikarz? Kierowcy można wstępnie nie liczyć. Ale i tak wiadomo, że stanie się wszystko to co stałoby się gdyby na trzech miejscach w wózku znalazłby się ktokolwiek inny. Masz kilka godzin, dobry nastrój, butelkę Danielsa i jakieś poprawiające humor inspirujące drobiazgi, takie jak na przykład dobre nagłośnienie i dostęp do internetu. Ten dzień po prostu nie ma prawa zostać zaliczony do straconych. Tyle, że najpierw musi się rozpocząć. A tymczasem wyjazd się opóźnia – wiadomo, trzeba wykonać telefon, zawieźć klucze, zjeść śniadanie, pomyśleć o następnej sobocie, wykonać następny telefon, kupić tytoń, znaleźć sklep monopolowy przy którym da się zaparkować, zjeść ciastko, zapalić skręconego papierosa… To mnóstwo roboty nawet dla czterech kolesi, samochód opuszcza miasto z 90-minutową obsuwą, na szczęście do Warszawy wiedzie prosta droga, nie sposób zabłądzić. Teoretycznie nie sposób, bo historia zna przypadki straty godziny z powodu objazdu i pomylenia trasy z braku działającej nawki. Ale takie drobiazgi nie mają dziś prawa psuć humoru.

Screen strony internetowej popek za życia

Oficjalna strona filmu wykonana przez nasza agencję.

Gdzieś przed Poznaniem wóz zaczyna ściągać na prawą stronę, coś jest nie tak z którąś z opon. Z jednej strony może być problem, z drugiej spoko sytuacja – w końcu można się zatrzymać i coś zapalić. Oczywiście, tylko jedna osoba jest zadeklarowanym palaczem tytoniu, ale w sumie palą trzy – w końcu to jedyny taki wyjazd, nie codziennie trafia się taka impreza. Szybko okazuje się, że podróż może być kontynuowana, a staranie o to by zdążyć na czas skutkuje dotarciem do stolicy trzy godziny przed ekipą Mania Studio.

Warszawa żyje swoim życiem, w swoim rytmie i swoim klimacie środowego wieczoru. Czas oczekiwania na event można spędzić gdziekolwiek, podróżnicy z dalekiej północy zajmują stolik w pobliskiej restauracji. W sumie, ze Szczecina wszędzie jest daleko. Dotrzeć tu – i to przed czasem – to już spory sukces. Fajnie jest się nim nacieszyć przy zupach, makaronie, jagnięcinie, hamburgerze i herbacie. Nastroje stonowane, nie ma potrzeby pośpiechu, ale leniwa rozmowa w miarę upływu czasu schodzi na temat filmu. Wrażeń nie da się zaplanować, ale są oczekiwania. Popek to konkretny charakter i konkretna osobowość, a Mania Studio to solidna firma, właściwie może być tylko zajebiście. I zaczyna być po 18. Szczecińska wyprawa spotyka się z szefem Mania Studio w barze pałacowej Kinoteki, Harry dowiaduje się, że przypada mu zaszczyt konferansjerki przed projekcją, zaraz potem zaczyna zapoznawać się z przygotowanym tekstem. Radek, Rafał i Michał zaznajamiają się w tym czasie z podawanym na miejscu piwem. Czas zaczyna płynąć coraz szybciej, po chwili pojawia się najważniejszy uczestnik spotkania – Paweł „Popek” Mikołajuw. Robi wrażenie, ale nie garniturem, czy bliznami tylko tym że jest uśmiechnięty i serdeczny dla wszystkich. Nastrój Króla udziela się, za chwilę pojawią się zaproszeni goście. Każdego zaproszonego Popek wspólnie z Manią będzie witać w foyer sali kinowej, a każda taka chwila zostanie uwieczniona na zdjęciu…

popek

Mijają dwa, może trzy kwadranse – po zdjęciach i powitaniach spotkanie zostaje uznane za rozpoczęte. Mania wspólnie z Popkiem witają wszystkich ze sceny, po czym mikrofon przejmuje Harry – na ekranie pojawi się kilka obrazów, a to co przedstawią i skąd się wzięły wymaga objaśnienia. Konferansjerka jakoś się udaje, chociaż czasem słychać że Harry robi co może, żeby się nie jąkać. Na szczęście nie słyszy rozpartego na swoim fotelu Radzia, który z anielskim uśmiechem informuje wszystkich dookoła „to ja go tak porobiłem”. Na ekranie pojawia się typowo klipowa wizytówka Mania Studio, logotypy zaprzyjaźnionych firm – w tym General Informatics, klip do wspólnej piosenki Popka, Soboty i Matheo, rockowa wersja „Wodospadów” Popka i w końcu film.

„Popek za życia” jest zrobiony tak, jak powinien być zrobiony obraz dokumentalny czyli ponadczasowo i obiektywnie. Widać to w każdym ujęciu. Poza tym każda zarejestrowana przez kamerę chwila robi wrażenie, a historia opowiadana przez poszczególne postaci rozwija się sama. Na ekranie nie pojawia się żaden dziennikarz, nie ma żadnych „gadających głów” ani ekspertów, nie ma żadnych tłumaczeń, nie pada ani jedno słowo o nowoczesnym społeczeństwie. Zamiast tego tylko akcja, albo zatrzymane w kadrach ludzkie życie zasługujące na miano akcji. Jedne obrazy zastępują drugie bez silenia się na cokolwiek, bez szukania hardcoru za wszelką cenę. Artysta, jego duch, jego słowa, jego muzyka. Po prostu Popek i jego zwykły dzień.

Jedyne komentarze pochodzą od samego głównego bohatera. Wrażenie niesamowitości dodatkowo potęguje jego obecność na widowni a po zakończeniu filmu słowa „mam nadzieję, że kiedy patrzyliśmy na moje życie zaczęliście zwracać uwag na swoje…”. Cokolwiek myśleliście o Popku, ten film rzeczywiście powie wam, że dobrze byłoby pomyśleć i o samych sobie. Każdemu czasem się wydaje, że panuje nad swoim życiem. Popek pokazuje że życie panuje nad nim, ale da się z tym wytrzymać – zawsze, cokolwiek się nie stanie. Człowiek idzie do przodu a droga się zmienia – zmienia się nawet, gdy się zatrzyma na moment potrzebny dla chwili refleksji albo na czas potrzebny do wyjścia z zapaści narkotykowej. W sumie, wszystko jest przygodą.

Po północy przedstawiciele Szczecina żegnają się z towarzystwem zgromadzonym przez film o Królu i zaczynają wykonywać ruchy zmierzające do przygotowania do podróży. Ostatnie papierosy,  zaopatrzenie w monopolu, znalezienie drogi wyjazdu na trasę. Powrót do Szczecina zajmuje mniej niż droga do Warszawy – jest noc, na drodze nie ma większego ruchu, w aucie gra muzyka i Radio RMZ, czyli Radzio komentujący na bieżąco każdą chwilę samochodowej imprezy, ze śpiewem włącznie. Po piątej rano osiągamy Szczecin. W sumie nic już nie będzie takie, jakie było. Razem z Popkiem przekroczyliśmy chyba jakąś granicę. Może zrozumienia samych siebie, może tolerancji dla własnego szaleństwa – jeśli ono znów się pojawi, będziemy przygotowani.

harry

Autor reportażu: DominikHarryPyrzyna